|

Wielu uważa tę płytę za bliźniaka A
NIGHT AT THE OPERA - znowu tytuł zaczerpnięty z jednego z filmów braci Marx, podobna szata
graficzna (zmieniona kolorystyka)... Nawet Brian przyznawał w wywiadach, iż materiał na oba albumy
został napisany w tym samym mniej więcej czasie. Rzeczą, która się zmieniła, była produkcja -
zespół zrezygnował z usług Roya Thomasa Bakera i samodzielnie nagrał całą płytę; za bardzo jednak
od sprawdzonej metody nie odszedł... Inną różnicą był komfort, w jakim grupa mogła tym razem
pracować - po przeogromnym sukcesie poprzedniej płyty i singla Bohemian Rhapsody QUEEN
nie musiało walczyć już o przetrwanie. Z drugiej jednak strony stawką było coś innego - pozostanie
na szczycie. Mowi się, iż jest to znacznie trudniejsze niż wdrapanie się tam. Czy Królowa wyszła z
tego zadania zwycięsko...?
Otwierający wydawnictwo TIE YOUR MOTHER DOWN (zainspirowane podobno
stylem gry Rory Gallaghera) to jeden z najlepszych hard-rockowych utworów wszechczasów, klasyk
porównywalny do takich nagran jak „Black Night” Deep Purple czy
„Rock'n'roll” Led Zeppelin. Genialny riff z niezwykle chwytliwą
melodią refrenu, lekki tekst - gratka dla każdego fana gitarowej muzyki. Ta piosenka raz zagrana
nigdy już nie wypadła z koncertowego repertuaru - sprawdzała się zawsze. Zaraz potem mamy cudowną
balladę Mercury'ego, przepięknie przez niego zaśpiewane i zagrane na pianinie YOU TAKE MY
BREATH AWAY; przecudnie zaaranżowane gitary Maya dodają temu utworowi melodramatyczności,
przepiękny, miłosny tekst wymyka się wszelkim oskarżeniom o banał. Jedna z najpiękniejszych i
najbardziej przejmujących melodii kiedykolwiek nagranych na taśmie...
Większoscią płyt QUEEN rządzą zmiany nastroju: zespół za wszelką cenę unikał monotonności.
Taki jest i ten album. Po ciężkim wstępie i subtelnej, lirycznej balladzie przychodzi czas na
Briana śpiewajacego miłe dla ucha (choć też odrobinę...nijakie) LONG AWAY. Potem
czas na walca... Tak - THE MILLIONAIRE WALTZ jest niezwykle udaną próbą
„urockowienia” tego tradycyjnego tańca; utwór rozbudowany, z przewspaniałą linią basu
i cudownymi solami na gitarze - strukturą odrobinę przypominajacy THE MARCH OF THE BLACK
QUEEN (z QUEEN II) czy nawet
BOHEMIAN RHAPSODY. Niemal tak samo ekscentryczny, przywołujacy na myśl niektóre
nagrania Electric Light Orchestra. Ballada Johna YOU AND I to utwór
pełen energii, bardzo lekki, trochę w stylu wczesnych nagrań Eltona Johna,
SOMEBODY TO LOVE zaś to Królewskie podejście do gospelowych chórków - niezwykle
porywająca melodia! Freddie ma tutaj prawdziwą okazję zabłysnąć, jako że pieśń jest technicznie
trudna do zaśpiewania. Nie ma to najmniejszego wpływu na przebojowość - Mercury radzi sobie z
niezwykłą łatwością.
WHITE MAN jest kolejnym niedocenionym skarbem QUEEN. Jeden z ich najlepszych
rockowych utworów, bardzo tradycyjny, o znaczącym tekście, świetnym riffie i doskonałych
harmoniach wokalnych. Także istotna jest tutaj dynamika - wszystko zaczyna się wolno i subtelnie
by potem nagle przejść do dużo cięższych klimatów. Mimo, iż świat się na nim nie poznał, pozostał
wysoko ceniony wsród fanów. GOOD OLD FASHIONED LOVER BOY to kolejny w katalogu
zespołu wodewilowy pastisz - znowu ekstrawagancki, znowu zagrany z poczuciem humoru i... znowu
niezwykle porywający. Tak jak na każdej płycie QUEEN w latach 70 także tutaj znajduje się utwór
zaśpiewany przez Taylora - popisuje się on swoim głosem w leniwym DROWSE, gdzie
króluja dzwięki slide gitary i senny klimat - mało odkrywcze nagranie... Płytę kończy TEO
TORRIATTE, niezwykle szlachetna, refleksyjna ballada fortepianowa, napisana przez Maya dla
japońskich fanów. Piękny tekst miał okazać się wręcz proroczy...

Czy udało się Królowej utrzymać w wysokiej formie...? Zdecydowanie TAK! Jeśli zaznajomiłeś się
już z NOCĄ W OPERZE i spodobała Ci
się - kupuj śmialo i tę pozycję. Jeśli cenisz zespoły eksperymentujące, podoba Ci się idea
wykorzystania pianina w muzyce rockowej, jeśli lubisz dokładną i bogatą produkcję, pełne różnych
smaczków aranżacje i doskonałe opanowanie techniczne poszczególnych instrumentów - jest to płyta
dla Ciebie!
Ciekawostki:
Wystepując w programie Top of The Pops zespół przedstawił zmienioną wersję GOOD OLD
FASHIONED LOVER BOY, z mniejszą iloscią harmonii wokalnych, podobną do tej, jaką prezentował
na żywo. Tak w ogóle to koncerty z tamtego okresu (76-77) należą do najciekawszych w całej karierze
zespołu. Jednym z najpiękniejszych ich momentów było zawsze przepiękne YOU TAKE MY BREATH
AWAY, zaśpiewane przez Freddiego odrobinę inaczej i... jakby jeszcze szlachetniej. To
właśnie promując tę płytę zespół zagrał jeden z najbardziej legendarnych swoich koncertów, ciągle
jeszcze oficjalnie niestety nie wydany, w londyńskiej sali EARL'S COURT.
Zobacz też: dyskusja
na temat płyty na forum queen.pl
|
|